Home / Wiadomości  / 74. rocznica wywózki więźniów obozu NKWD z Rembertowa na Ural

74. rocznica wywózki więźniów obozu NKWD z Rembertowa na Ural

Wczoraj (poniedziałek) minęła 74. rocznica wywózki więźniów obozu NKWD z Rembertowa na Ural. Po zajęciu Rembertowa przez Armię Czerwoną na terenach byłej Fabryki Amunicji „Pocisk” stworzono obóz NKWD, z którego na Wschód wywieziono około 1500 osób.
Arkadiusz Miksa, historyk, kustosz Sali Tradycji Drugiej Regionalnej Bazy Logistycznej w Rembertowie, podkreślił, że transportem na Ural zostali zesłani przedstawiciele różnych zawodów.
– Około pięćdziesięciu procent stanowili żołnierze AK, dziesięć procent – żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych. Były również pomniejsze organizacje, jak Bataliony Chłopskie, przedstawicielstwo Polskiej Armii Ludowej. Ale byli też posłowie jak Ignacy Tomaszkiewicz. Bardzo wielu działaczy Stronnictwa Narodowego, leśnicy, przedstawiciele urzędów, artyści i profesorowie uczelni wyższych – powiedział Arkadiusz Miksa.
Podróż w nieludzkich warunkach trwała miesiąc. W czterdziestu wagonach deportowani przejechali ponad trzy tysiące kilometrów przez Brześć, Moskwę i Kazań w okolice Sośwa do łagrów Archipelagu Gułag.
Jedynym żyjącym świadkiem wywózki jest pułkownik Jan Zieliński.
– W wagonie było pięćdziesiąt osób i żołnierze rosyjscy kazali wybrać starszego wagonu. Dlatego, że zostałem wybrany to siedziałem pod jedynym okienkiem w wagonie i mogłem obserwować świat. Inni, którzy leżeli w kącie, ostatni raz widzieli świat w Rembertowie i dopiero zobaczyli na Uralu – wspominał pułkownik.
Jan Zieliński dodał, że w okrutnych warunkach zsyłki wielu więźniów umierało na zapalenie płuc.
– Jedną nogą byłem po stronie śmierci. Przez dwa tygodnie leżałem nieprzytomny. Nie było antybiotyków i na zapalenie płuc umierało 70 procent więźniów. Moja mama, moja starsza siostra umarły na zapalenie płuc. A ja w tych warunkach obozowych przeżyłem Bogu dzięki, że tak się stało – mówił były więzień.
– Przez rembertowski obóz przeszło wielu znanych działaczy polskiego podziemia, między innymi generał August Fieldorf „Nil”, który pod zmienionym nazwiskiem znalazł się w transporcie więźniów na Ural – mówi Arkadiusz Miksa.
– Pan Jan Zieliński, otrzymał od Augusta Fieldorfa „Nila”, człowieka skromnego i serdecznego, leki, dzięki którym przeżył te okrutne czasy – podkreślił historyk.
W wyniku katorżniczej pracy w obozie i trudnych warunków transportu zmarło około 360 zesłańców, których bezimiennie pochowano.
W połowie maja 1945 roku obóz w Rembertowie zapełniono ponownie do dwóch tysięcy osób. 8 maja 1945, mimo zakończenia wojny w Europie, planowano kolejny transport do ZSRR. Oddział AK, pod dowództwem podporucznika Edwarda Wasilewskiego „Wichury” w nocy z 20 na 21 maja 1945 odbił około 500 więźniów. Około stu z nich złapano, a następnie torturowano i zamordowano. Po akcji, Sowieci wywieźli pozostałych więźniów do zakładów karnych, m.in. w Rawiczu i we Wronkach.
W 1947 roku grupa około tysiąca osób wróciła z zesłania. Zostali nazwani „żołnierzami wyklętymi”. Na generale Auguście Emilu Fieldorfie, jednym z najwybitniejszych dowódców AK dokonano politycznego mordu sądowego.
Teren po fabryce „Pocisk” w Rembertowie jest miejscem po obozie NKWD oraz cmentarzyskiem bezimiennych ofiar zbrodni. Miejsce upamiętniono Pomnikiem Więźniów Obozu NKWD u zbiegu ulic Marsa i Płatnerskiej, który odsłonięto i poświęcono 21 maja 1995 roku, w 50. rocznicę odbicia więźniów tego obozu.
IAR

Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close